czwartek, 29 listopada 2007
Hip Hip Hura?
Co za radość. Ekipa Tuska rządzi dopiero od kilku dni a my już witamy kolejny cud. Po awansie do mistrzostw Europy w piłce nożnej, na listę zjawisk paranormalnych wciągamy niesłychany wzlot świstakowego losu. Tylko patrzeć, jak w radosnym uniesieniu wyjdziemy na ulice śpiewać pochwalne pieśni. A przynajmniej tego oczekują oplatające nas macki alpejskiej reklamy.
Zaraz, zaraz, powoli. Zanim wyruszymy z pierwszą zwrotką, przyjrzyjmy się bliżej tej nieoczekiwanej kampanii sukcesów naszego futrzaka. Podobno zbiorowa pamięć opinii publicznej jest niezbyt długa - waha się od kilku tygodni do trzech miesięcy. Oznaczałoby to, że większość nas już nawet nie pamięta faktu, że Świstak zawijał w sreberka. Przypominamy. Był pracownikiem fizycznym jednej z górskich manufaktur, gdzie wykorzystuje się zwierzęcą siłę roboczą do wyrobu produktów czekoladowych. Potem zniknął, aby nagle wyłonić się jak feniks z popiołów, od razu na szczycie.
Tej propagandzie sukcesu mówimy zdecydowane NIE! Nasza pamięć sięga jednak dalej niż trzy miesiące. Z bólem przypominamy, że Świstak ze słuchawkami na uszach już pojawiał się na naszych ekranach. Reklama prezentująca jego rzekomy awans jest stara! Minął co najmniej rok od czasu, gdy przeprowadzał dla firmy ankiety telefoniczne, dotyczące jakości słodyczy.
To było jego pierwsze stanowisko - podrzędny ankieter wepchnięty do jednego z dziesiątków boksów w klimatyzowanej hali. Zbyt ciężkie słuchawki na maleńkich uszkach. Nieustanny gwar zamiast poświstu górskiego wiatru i suche powietrze drażniące jego gardło (stąd odwieczna chrypka). Do tego kontakt z nie zawsze przyjaźnie nastawionymi osobnikami ludzkimi na drugim końcu linii. Ci, którzy wystąpili w reklamie, zostali starannie wyselekcjonowani. Archiwalne zdjęcia, na nowo zmontowane, mają nas zapewnić, że Świstak ma się lepiej. Ale nawet przy wielkiej dawce dobrej woli i kompletnej amnezji, trudno uznać tę telefoniczną fuchę za awans.
Świstak, z jego wszystkim talentami, powinien zostać przez pracodawcę odpowiednio doceniony. Widzimy go na przykład na stanowisku audytora. Krążąc po alpejskich wioskach, mógłby sprawdzać czystość i sprężystość krowich wymion. Oralnie. Albo dopilnować, by opasłe i leniwe niedźwiedzie, które z taką niedbałą satysfakcją oznajmiły mu onegdaj hiobową wieść, przyłożyły się w końcu do roboty. Pojechać im po świątecznej premii. Widzimy go jak wędruję w zdrowym górskim powietrzu, świszcząc sobie pod małym nosem, ewentualnie jodłując.
Tymczasem prawda wciąż omija nas szerokim łukiem. Wobec fałszywych doniesień jesteśmy bezradni. Obecna polityka międzynarodowa zagubi gdzieś świstakową sprawę, zamiesza. Być może Minister Spraw Zagranicznych wyśle specjalną ekipę złożoną z byłych wsiowców, aby odnalazła i sprowadziła futrzaka jako uchodźcę. Jednak w ostatniej chwili przeszkodzi im faks z Kancelarii Prezydenta, w którym odmówi się Świstakowi pobytu, wg układu z Schengen. Być może po ociepleniu stosunków z Rosją i odblokowaniu ich rynku mięsnego, jego obecność w Polsce mogłaby skończyć się przerobieniem na parówki i wycieczką w daleką Syberię? Odbiłby się czkawką tamtejszym niedźwiadkom.
Pozostaje nam jeszcze jeden pomysł. Ostatnia deska ratunku dla Świstaka. Szansa, której nie wolno zmarnować. Jest na świecie jedna osoba, która odnajdzie go i odmieni jego los. Wydobędzie z największych opałów i sprowadzi tam, gdzie sobie zażyczymy. Przed tą personą wszystkie drzwi, nawet te zamknięte, stoją otworem. Wszystkie kominy, worki, skarpety i miejsca pod poduszką. Trzeba tylko napisać list. Zaczyna się tak: Drogi Święty Mikołaju...
poniedziałek, 22 października 2007
Sprawa świstaka a nowa władza
Tymczasem mieliśmy na głowie innego brata, także niewielkich rozmiarów. To była misja specjalna, więc Świstak zapewne ze zrozumieniem przyjął nasze racje.
Ale teraz, w obliczu nowej prężnej władzy, która obiecała nam cud, czekamy na błyskawiczną reakcję. Wzywamy PO do realizacji przedwyborczych postulatów! Żądamy aby nasz ziomal powrócił z emigracji i rozpoczął godne życie.
Nasz Świstak waruje za granicą, jak wielu rodaków, w oczekiwaniu na sygnał do powrotu i wciąż liczy na pomoc. Jak dowiadujemy się z bloków reklamowych, codziennie przychodzi do alpejskiej manufakturki by po raz kolejny usłyszeć obcesowo podaną wieść o telefonie z centrali. I znów już nie zawija... Ta szokująca informacja nieodmiennie wzbudza w nim bezbrzeżne zdumienie i godną współczucia bezradność. Biedaczek, ma krótką pamięć.
Kto stoi za tą sytuacją? Kto pozwala na niepotrzebne dręczenie zwierzaka? Czy niedźwiadek z Tatr, bestialsko zabity na szlaku, mógł cos wiedzieć? Czy słynny telefon z centrali został zarejestrowany przez CBA? Pytania, pytania, pytania...
A jesli nowy POlski rząd nie poradzi sobie z tą priorytetową sytuacją, jesli obietnica cudu nie zostanie spełniona, dajmy na to, do listopada, zaproponujmy Świstakowi sen zmowy. Niech przycupnie gdzieś w germańskich pieleszach, cierpliwie czekając na wiosenną odwilż stosunków polsko-niemieckich, zapowiadaną szeroko w europejskiej prasie. Bo kiedyś przecież musi być wiosna.
środa, 12 września 2007
Apel w sprawie świstaka
Rodacy!
W tym gorącym, przedwyborczym okresie, jak grom z jasnego nieba, gruchnęła na nas wieść z niedalekich Alp - Świstak już nie zawija w sreberka!!!
Pamiętacie jeszcze to sprytne, futrzane stworzonko, będące chlubą i symbolem górskiej manufaktury? Czy przypominacie sobie jak sprawnie poruszały się jego małe łapeczki, kiedy pochylony nad taśmą produkcyjną z wdziękiem wyrabiał sreberkowe normy? Któż z nas nie zapałał sympatią do tej wzruszającej postaci?
Światowy czekoladowy koncern bezpardonowo pozbawił go pracy! Pod przykrywką wygody i praktyczności nowych opakowań, zrezygnował z tradycyjnych sreberek, tym samym odbierając zajęcie ruchliwym świstakowym rączętom. Wypuścił w świat radosną informację o papierowej nowince, nie wspominając słowem o losach swego najlepszego pracownika.
Czy taka manipulacja nie jest nam znajoma?
Czy nie jest to świadomie zastosowana polityczna taktyka ukrywania prawdy pod pozorami sukcesów?
Czy tak wygląda prawo i sprawiedliwość???
Świstak - nasz bohater. Nadzieja na spokojną pracę. Bez szkodliwych czynników, bez mobbingu i molestowania. W pięknych okolicznościach przyrody. A jeśli jego rodzinne korzenie sięgają tatrzańskich ostępów? Załóżmy, że ojciec lub dziad naszego bohatera porzucił swą norkę pod Kasprowym i ruszył w Alpy w poszukiwaniu lepszego losu... A teraz jego potomek cierpi z powodu bezwzględnej polityki kadrowej germańskiego pracodawcy. Czyżby - kierując się słowami znanego polityka - niemiecki rząd przemyślał swoją powściągliwość wobec Polski?
Nie pozwólmy aby ten skandal przeszedł bez echa. Koniec z aferami, które przepadają w bagnie codzienności. Czas zadać sobie podstawowe pytanie - czy chcemy żyć w świecie, w którym tak traktuje się boskie stworzenia? Gdzie jest Świstak? Czy zapewniono mu trzymiesięczna odprawę? A jeśli był pracownikiem sezonowym lub, co gorsza, zawijał czekoladowe sreberka na czarno, kto zajmie się jego marnym losem?